wtorek, 28 czerwca 2011
lato w Rzymie
Właśnie uświadomiłam sobie że to moje szóste już lato w Rzymie. I każdego roku jest nieco inne, choć zawsze mocno ciepłe lub wręcz gorące. Pierwsze moje lato tutaj dało mi się we znaki. Już od początku lipca było niemiłosiernie gorąco i wilgotno a my mieszkaliśmy w centrum Rzymu przy via Nomentana i podczas poobiedniej przerwy nie było dokąd pójść, gdyż wszystkie parki wokół były zamknięte na kłódkę. Kolejne lato spędziliśmy w górach w Tivoli, gdzie było nadal gorąco ale mniej wilgotno, gdyż dalej od morza. Ale było okropnie sucho i wokół nas w górach tu i ówdzie pojawiały się pożary i straż pożarna z samolotów próbowała je gasić. Lato roku 2008 też było gorące ale jakoś wilgoć mocno nie dokuczała, może dlatego, iż mieszkaliśmy na parterze i mieliśmy wyłożony marmurem ogródek, który dawał chłodek. W 2009 roku czerwiec i lipiec znowu były bardzo gorące i wilgotne a temperatura morza wynosiła 25 stopni a woda wcale nie dawała przyjemnej ochłody. W minionym roku maj był gorący ale suchy a potem czerwiec był wręcz zimny i wszyscy chodzili biali gdyż nie było możliwości opalania się. Dopiero lipiec zrobił się gorący i nieznośnie wilgotny, ponad 40 stopni w cieniu i 80% wilgotności powietrza, zarówno w dzień jak i w nocy nie dało się oddychać. W tym roku kwiecień już był bardzo ciepły i można było się podsmażyć na słoneczku, maj też ciepły ale nie gorący. Czerwcowe upały już trwają na całego, dzisiaj były 33 stopnie w cieniu, ale nie za wysoka wilgotność w powietrzu czyni to wygrzane powietrze znośnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)