wtorek, 5 lipca 2011

ulewa w Rzymie

Już jest lipiec i tutaj w Rzymie powinno być co najmniej baaaaaaaaaaaaardzo gorąco a tymczasem od kilku dni mamy pogodę ciut nie polarną na tutejszy klimat, czyli niewiele ponad 20 stopni chłodny wiaterek i brak słońca. A dzisiaj to już zupełnie rzymska pogoda przeszła samą siebie i podejrzewam, że u wszystkich mieszkańców miasta wywołała co najmniej szok. Od rana ciężkie deszczowe chmury zasłoniły niebo i tym samym widok na kopułę Bazyliki Świętego Piotra był niesamowity, od strony rzeki słońce oświetlające świątynię z białego trawertynu sprawiało, iż wyglądała wręcz lśniąco na tle ciemnogranatowego nieba. I za chwilę chmury się rozerwały i zaczęło lać, lać tak jak leje tutaj w październiku lub listopadzie, z grzmotami i błyskawicami. Zasłona deszczu przesłoniła całą bazylikę i kopułę a ja z parasolem, który na niewiele się zdawał biegłam szybko w stronę kolumnady aby się schronić. A potem, aby wejść do bazyliki musiałam zdjąć nasiąknięte wodą buty i podwinąć i tak już przemoczone aż do kolan nogawki spodni, i powoli po śliskich kostkach sampietrini przebrnęłam przez potoki wody opłukujące plac aż dotarłam do schodów i po nich wspięłam się aż do wejścia. Wykręciłam spodnie na ile się dało, wsunęłam mokre buty i dzielnie pomaszerowałam do kościoła.