Czyli po włosku strajk. Strajkować trzeba umieć. Strajki są zapowiadane w dziwny sposób, zazwyczaj w gazecie, takiej darmowej którą można otrzymać lub wziąć na prawie każdej stacji metra, pojawia się artykuł iż jest ryzyko strajku, może nie jeździć metro, pociągi i autobus , po czym ogłoszenia o strajku pojawiają się na stacjach. Te ogłoszenia mniej więcej mówią, iż będzie strajk CAŁODOBOWY ,czyli od godziny 8.30 do 17.00 nie jeździ nic, potem wznowienie transportu do godziny 20.00, po 20.00 aż do końca dnia nie jeździ nic (nie wiem czy tak należy rozumieć strajk całodobowy). W sumie nie brzmi to źle, można pomyśleć, ale pod ogłoszeniem o strajku widnieje, oczywiście małym druczkiem, iż nie ma gwarancji, iż o 17.00 komunikacja miejska ruszy gdyż pracownicy mogą mieć problemy techniczne (cóż, problemy to oni zawsze znajdą i powody, żeby nie pracować).
Właśnie dzisiaj strajk w całym Rzymie, un casino nie z tej ziemi. Przez dłuższy czas strajki były tylko w piątki, ale chyba ktoś się zaczął burzyć, gdyż wyglądało ta jak ponte (długi weekend) i od jakiegoś czasu po kolei jest wybierany dzień tygodnia. Był zatem już strajk w poniedziałek, i we wtorek, i we środę, ostatnio znowu w piątek ale we czwartek był wypadek, w którym cysterna wywróciła się przy stacji metra i usuwanie szkód trwało aż do piątku, więc chyba strajkujący też ludzie bo odwołali strajk. I dzisiejszy strajk znów wypadł w piątek. Wszystkie stacje są zamknięte, wokół znajomy widok ludzi siedzących na schodach z książkami oczekujących kolejki metra.
Strajki to tutejszy folklor, do którego trzeba, i o dziwo, można się przyzwyczaić. Żeby tylko jeszcze wiedzieć czego te ich związki zawodowe się domagają i co chcą osiągnąć strajkując.
Jeszcze jedna dygresja. Cztery lata temu miałam okazję być w Rzymie w drugiej połowie sierpnia, kiedy trwa tutejszy exodus i Rzym jest wyludniony ze względu na masowe urlopy. Strajki też były na urlopie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz